1 742 razy czytano

V Bieg o Złote Gacie w Brzeszczach w relacji Marka


Brzeszcze, 14.03.2015

Zawody w Brzeszczach traktowałem jako kolejne przetarcie przed rozpoczęciem sezonu. Nastawiałem się na podobny czas jaki uzyskałem w Tychach, co by potwierdziło moja obecną dyspozycję. Przed startem nie czułem się zbyt pewnie z racji tego, iż dzień wcześniej skończyłem pracę o 22 i zanim z niej wróciłem i położyłem się spać była już 23:30, a o 7 pobudka. Dobrze, że Brzeszcze są tak blisko Czechowic, gdyż dłużej można było posiedzieć w domu. Po dojechaniu na miejsce i odebraniu numeru startowego, udałem się na rozgrzewkę gdzie czułem obolałe nieco nogi i jakiś taki nieco zamulony. Pogoda także nie rozpieszczała, gdyż termometr pokazywał +2°, a dodatkowo była mżawka, ale ogólnie pogoda do biegania była dobra, najważniejsze że nie wiało.
Po rozgrzewce gdzie pobudziłem się rytmami ustawiłem się na linii startu. Praktycznie z rozgrzewką trafiłem idealnie i zbyt długo nie czekaliśmy na strzał startera.

Start.
Po starcie po około 200m wyklarowała się grupa prowadząca, a w niej ja. Nikt nie kwapił się do prowadzenia biegu, a przez pierwsze 500 m tempo było stosunkowo wolne, jak na bieg na 10km. Dopiero późniejszy zwycięzca (Wojciech Gajny) objął prowadzenie. Tuż przed pierwszym kilometrem kolega Darek Starzyński (3. na mecie) minął mnie i powiedział że biegniemy na 3:18 pierwszy kilometr, co mnie nieco utemperowało bo nie chciałem szybko zacząć i szybko się wypalić :). Pierwszy kilometr mimo to minąłem w 3:20 i czułem że tempo nie jest jakoś szybkie dla mnie, ale może to przez to że było delikatnie w dół przez pierwsze 2km. Puściłem spokojnie pierwszą grupę składająca się z 5 biegaczy i biegłem około 30m za nimi. Za mną 20 m kolejna grupka około 3 osób. 2 km i nie zwolniłem i minąłem go w 6:41 – pomyślałem sobie że coś źle wymierzone chyba, bo coś za mało zmęczony się czuję, wbiegliśmy na błotnisty odcinek, gdzie odskoczyłem nieco od tych goniących mnie. 3km minąłem w 10:20 i gdzieś w okolicach tego kilometra zaczęła się droga z płyt, gdzie biegło się całkiem przyjemnie. Na 4km (13:49) wyszedłem na 5. Miejsce. Teraz biegliśmy asfaltem i wiedziałem że najgorszy moment trasy już za mną i zacząłem biec luźno, bez stresu. Moim głównym celem było zbliżenie się do 4. zawodnika, który miał nade mną około 30 m przewagi. Udało się to krótko po 5. kilometrze (17:22). Odtąd w zasadzie skupiałem się na utrzymaniu tego miejsca. Myślę, że miałem nad pozostałymi jakieś 30-50 m przewagi, bo nie słyszałem kroków, ale byłem też czujny i miałem tego świadomość, że ich jest kilku w grupce, a ja sam, co nie pomagało przy obronie tego miejsca. Kolejne kilometry mijałem samotnie ale czując, że moja pozycja może być zagrożona. Wtedy troszku „szarpnąłem tempem”, które zaczęło spadać i biegłem na pewno powyżej 3:30/km, szarpnięcie pozwoliło mi na utrzymanie jedynie tempa w okolicach 3:30/km. Na 8km grupka zaczęła mnie doganiać i miałem świadomość tego, że jeżeli chcę utrzymać miejsce, a przede wszystkim jeśli chcę „złamać” 35 minut, to musze bardzo mocno się sprężyć, bo miałem tylko 2 sekundy zapasu i z 20 m przewagi. Szarpnąłem kilometr między 8., a 9. pokonałem w 3:29 i czułem że nogi mam już mega twarde i zmarznięte. Przy tabliczce „9 km” na zegarku widniał czas 31:27, więc jeżeli chciałem złamać 35 minut to wystarczyło, że pobiegnę ostatni kilometr w 3:33. To dodało mi pewności, bo w zasadzie nie miało dla mnie różnicy, czy będę 4. czy 5. Ale obiecałem sobie że odeprę atak – udało się: ostatni kilometr pokonałem w 3:17. Do trzeciego zawodnika straciłem 13 sekund, ale wiem, że kontrolował swoją przewagę, bo to doświadczony i dobry zawodnik. Od 7. kilometra odwracał się, a miał ze 150 m przewagi, więc były dwie opcje: albo się „gotował”, albo po prostu kontrolował, czy się nie zbliżam. Przez moment łudziłem się, że może uda się go „dojść”, dzięki walce o swoją 4. pozycję, ale było tak jak przeczuwałem – „trzymał rękę na pulsie”. Ogólnie z biegu zadowolony jestem. Teraz następny start weekend 28-29 marca, jeszcze nie wiem gdzie, ale najprawdopodobniej Sosnowiec.

Wynik: 34:44,
Miejsce: 4,
Międzyczasy: (km) (1)3:20 (2)6:41 (3)10:20 (4)13:49 (5)17:22 (6)20:54 (7) ? (8)27:58 (9)31:27

W porównaniu do Tychów (34.43), to trasa w Brzeszczach cięższa (błoto, liczniejsze zakręty, kilka drobnych podbiegów, temperatura niższa, więc uważam, że w Brzeszczach występ był bardziej udany. Dodatkowo rozbieżność w długości trasy na korzyść Tychów (w Tychach odrobinę krótsza),  ale uznaję że tu i tu trasa była dobrze zmierzona.

Marek Haręża

20150314BrzeszczeMarek2 20150314BrzeszczeMarek1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *