1 488 razy czytano

Okiem debiutanta – 10 km w Brzeszczach

Był to mój pierwszy start na „poważnych” zawodach. Mój rekord na 10 km do dnia zawodów wynosił 48:18, a tempo treningów to przedział 5:15 – 6:00 min/km.

Do Brzeszcz przyjechaliśmy ok. 9:45 , na miejscu sprawnie odebrałem pakiet startowy w postaci numerka i koszulki. Koszulka bawełniana a nie techniczna, więc można śmiało chodzić na co dzień. Wszystko odbyło się bardzo sprawnie i bez kolejki. Po przebraniu lekka rozgrzewka i wyjście na start. 

Do zawodów przystąpiłem z lekką tremą, ale raczej zmotywowany niż sparaliżowany. Słuchawki na uszy, muzyka, Endo i start :-). 

Pierwszy kilometr zgodnie z zaleceniami doświadczonego kolegi Bartessa wziąłem na spokojnie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Przede mną spora grupa biegaczy, a w słuchawkach słyszę czas 4:27.  czuję się dobrze, ale w takim tempie to ja nawet 5 km nie robię. Trzeba trochę zwolnić żeby później przyspieszyć. Jednak biegnę dalej swoim tempem, nie oglądam się i po drugim kilometrze 4:36, ale czuję się lekko więc spokojnie. Od 3 km zaczyna się błoto więc czas trochę gorszy, ale wszystko poniżej 5 min/km. I takim tempem do 5 km gdzie napiłem się wody, zjadłem żel i musiałem się zatrzymać żeby zawiązać buty. Wziąłem wszystko na chłodno i szybciutko wróciłem do swojego rytmu. 6. km bez historii, a od siódmego postanowiłem przyspieszać (zgodnie z radami Bartessa), bo czułem się znakomicie, a wszystko wskazywało, że czas będzie lepszy od zakładanego przed startem i od mojego rekordu. Wtedy już zacząłem wyprzedzać zawodników biegnących przede mną, ale raptem z 5 osób może wyprzedziłem, mnie już nikt nie dogonił :-). I tak do mety utrzymałem tempo ok. 4:30, a czas końcowy to 46:29. Przed linią mety emocje sięgnęły zenitu, ciarki na plecach i wielka radość. Start uważam za bardzo udany i nie mogę się doczekać kolejnych.

Tomek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *