3 032 razy czytano

Nadwiślański Maraton na Orientację w opisie Marka

W sobotę 11 kwietnia odbył się Nadwiślański Maraton na Orientację Dookoła Jeziora Goczałkowickiego. To był mój debiut w takiego typu imprezie (nie licząc przedszkola/podstawówki J). Uznałem, że może to być bardzo ciekawa forma spędzenia czasu wolnego. Oprócz samych chęci, czułem, że wypadałoby wziąć udział w imprezie organizowanej przez RyTM. W końcu jak to określił Bartess – „firmowa impreza” J.

Wraz z Kubą zapisaliśmy się na trasę ~20km. Na starcie dostaliśmy napoje i ciacho na drogę. Po przywitaniu się ze wszystkimi, zrobiliśmy wspólną fotkę, dostaliśmy mapki, chwila zastanowienia i ruszyliśmy w drogę. Już przy samej bramie uczestnicy rozdzielili się na grupki. Jedni pobiegli w prawo drudzy w lewo, a jeszcze inni przez pola przed siebie. Od razu ustaliliśmy w jakiej kolejności będziemy zaliczać punkty.

Do pierwszego punktu dobiegliśmy w miarę szybko i nie mieliśmy trudności go odnaleźć. Aby zaliczyć taki punkt musieliśmy przebić perforatorem nasze specjalnie przygotowane karteczki. Oprócz tego testowo można było skanować swoim telefonem kody QR, które były dołączone do perforatorów.

Okazało się, że prawie wszystkie punkty są umieszczone w polach i lasach. Poprzez to bieg stał się ciekawszy niż zwykłe „latanie” po ulicach miasta.

Z większością punktów nie mieliśmy problemów, ale dwa były kłopotliwe. Pierwszy tylko przegapiliśmy i po prostu przebiegliśmy koło niego, ale po chwili się zorientowaliśmy i wróciliśmy. Z drugim już było trudniej i okazał się dla nas pechowy… numer którym był oznaczony to 13. Na mapie pokazany był gdzieś w okolicy stawy, a zgodnie z opisem znajdował się na rogu stawu przy drzewie ze złamanym konarem. Dobiegliśmy mniej więcej w te okolice. Staw był… drzewa były… drzewa ze złamanymi konarami też… ale punktu nie było J Przebiegliśmy ¾ obwodu stawu i nic nie mogliśmy znaleźć. Z tego wszystkiego postanowiliśmy chwilę pomaszerować i dokładniej się rozglądać. Wróciliśmy do punktu od którego zaczęliśmy poszukiwania. Dziwiło nas że faktycznie ludzie tutaj biegają ale nikt nigdzie się nie zatrzymuje. Dopiero po dłuższym namyśle zorientowaliśmy się że to nie ten staw!! Kawałek dalej znajdował się inny i już z daleka widać było wielki konar powalonego drzewa. Szybko podjęliśmy punkt i popędziliśmy dalej. Przez naszą pomyłkę nadrobiliśmy 2km.

Kolejne punkty już nie sprawiały nam trudności. Najfajniejsze w tym wszystkim było to, że każdy mógł obrać swoją własną drogę. Jedni wybierali bieg lasami, a inni polami. Najważniejsza w tym wszystkim była dobra zabawa. Kiedy już zaliczyliśmy ostatni punkt kontrolny, zostało nam dobiec do bazy. I wtedy odczułem najgorszą rzecz… Bieg na metę chcąc nie chcąc prowadził po asfalcie. Po 18km biegu w terenie, moje nogi przyzwyczaiły się do takiego podłoża i bieg po twardej nawierzchni stanowił średnią przyjemność. Mimo to i tak staraliśmy się jak najszybciej dotrzeć na miejsce – w końcu czas też był mierzony.

Podsumowując, było to super przeżycie i mam nadzieję że nadejdzie jeszcze okazja powtórzyć takie zawody.

Marek Borgieł

NMnO2015-Boru

20150411_NMnO

2 myśli nt. „Nadwiślański Maraton na Orientację w opisie Marka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *