1 585 razy czytano

Maratoński debiut Marka Haręży

Rzeszów 9 X 2016

Do maratonu przymierzałem się od dawna – moim celem było przebiegniecie dystansu maratońskiego dopiero wtedy gdy uda się próba złamania 1:15 w półmaratonie –co prawda nie udało się, ale dwa razy byłem dość blisko (Bytom 15` 1 :15.19 i w tym roku w Dąbrowie Górniczej ledwie 6s wolniej). Razem z trenerem postanowiliśmy mimo wszystko spróbować tego klasycznego dystansu. Wybór padł na Warszawę, ponieważ był to dla mnie dogodny termin, a także szybka, płaska trasa oraz sporo rywali na moim poziomie, więc byłoby z kim biegać.

Cały maj i czerwiec moje myśli były skierowane wyłącznie w stronę maratonu. Nie mogłem doczekać się rozpoczęcia przygotowań, mimo, iż w połowie maja doznałem urazu mięśni dwugłowych w obu udach – prawdopodobnie było to przeciążenie . Z kontuzją częściowo poradziłem sobie i wystartowałem końcem czerwca w półmaratonie w Rybniku gdzie byłem 11 z dość przeciętnym czasem 1:16.59 lecz byłem zadowolony ponieważ 3 tygodnie wcześniej ciężko było mi w ogóle biegać.

Po krótkim urlopie rozpocząłem przygotowania do maratonu. Pech jednak mnie nie ominął i ledwo po tygodniu treningów rozbiłem głowę, co wymusiło 5 dni przerwy i równocześnie decyzją moją i trenera rezygnacja z Maratonu we Warszawie… byłem trochę załamany, ale wpadliśmy na pomysł, że wystartujemy w maratonie w Katowicach. Mieliśmy tylko i aż 9 tygodni czasu.

Muszę przyznać że trening był dla mnie czymś nowym – był cel, była motywacja, był nawet czas, brakowało tylko zdrowia, gdyż całe przygotowania walczyłem z bólami mięśni dwugłowych – pomogły wizyty u fizjoterapeuty.

Mój trening pod maraton:
18.pn (10km) 10km + g
19.wt (15km) 15km + g
20.śr (20km) 20km +g
21.czw (17km) 15km+g + 10x100m
22.pt (20km) 20km + g
23. sb (17km) 15km+g + 10x100m
24. nd (25km) 25km +g
Razem tydzień: 124km

25.pn wypadek
26.wt wypadek
27.śr wypadek
28.czw wypadek
29.pt wypadek
30.sb (6km) 6km+g
31.nd (10km) 10km + g
Razem tydzień: 16km

RAZEM LIPIEC: 178km

1.pn (12km) 10km +g +10x100m
2.wt (20km) 20km +g
3.śr (22km) 4km+g+5x100m + 3x4km p1km (15.22/20/16) + 3km
4.czw (17km) 15km+g + 10x100m
5.pt (20km) 20km + g
6.sb (17km) 15km+g + 10x100m
7.nd (32km) 1km+g+30km(czasy piątek: 23.21/22.25/21.36/20.42/20.36/19.43)całość 2:08.23+1km
Razem tydzień: 140km

8.pn (10km) 10km + g
9.wt (20km) 20km + g
10.śr (26km) 4km+g+5x100m+3x5km p1km (19.20/19.12/19.08) + 4km
11.czw (17km) 15km+g + 10x100m
12.pt (20km) 20km + g
13.sb (17km) 15km+g + 10x100m
14.nd (27km) 4km+g+5x100m+10x1km p1km (3.37/47/42/38/38/42/36/36/39/40) + 3km
Razem tydzień: 137km

15.pn (10km) 10km +g
16.wt (21km) 21km +g
17.śr (25km) 4km+g+5x100m+6x2km p1km (7.28/28/25/25/29/26) + 3km
18.czw (17km) 15km+g + 10x100m
19.pt (20km) 20km+g
20.sb (17km) 15km+g + 10x100m
21.nd (34km) 1km + g +32km (czasy piątek: 23.33/22.58/22.09/21.57/20.53/20.55/8.09) całość 2:20.41 + 1km
Razem tydzień: 144km

22.pn (11km) 10km + g + 5x100m
23.wt (20km) 18km+g + 10x100m
24.śr (26km) 4km+g+5x100m+3x5km p1km (19.10/19.20/18.58) + 4km
25.czw (15km) 15km + g
26.pt (20km) 18km+g + 10x100m
27.sb (21km) 21km + g
28.nd (27km) 4km+g+5x100m+5x3km p1km (11.03/09/12/10/32) + 3km
Razem tydzień: 140km

29.pn (12km) 12km+g
30.wt (20km) 18km+g+10x100m
31.śr (25km) 4km+g+5x100m+6x2km p1km (7.19/21/17/19/18/18) + 3km
RAZEM SIERPIEŃ : 618km

1.czw (15km) 15km+g
2.pt (20km) 18km+g+10x100m
3.sb (21km) 21km+g
4.nd (36km)1km+g+34km czasy piątek(22.18/22.02/20.40/20.46/19.46/19.54/czwórka 15.13 + 1km
Razem tydzień: 149km

5.pn (8km) 8km+g
6.wt (20km) 18km+g+10x100m
7.sr (26km) 4km+g+5x100m+ 3x5km p1km (19.05/19.16/18.55) + 4km
8.cw (15km) 15km + g
9.pt (20km) 18km + g +10 x100m
10.sb (20km) 20km + g
11.nd(27km)4km+g+5x100m + 10x1km p1km (5`-4`30„) 3.35/37/37/37/33/33/33/29/31/30 + 3km

Razem tydzień: 136km
12.pn (10km) 10km + g
13.wt (20km) 18km+g+10x100m
14.sr (25km) 4km+g+5x100m+ 6x2km p1km (5`) (7.18/20/19/20/18/19)+3km
15.cw (12km) 12km + g
16.pt (20km) 18km+g+10x100m
17.sb (21km) 21km + g
18.nd (38km) 1km+g + 36km (2:33.17) czasy piątek: I 22.27 II 22.01 III 21.49 IV 21.20 V20.56 VI 20.58 VII 19.09 + 3.39 ostatni kilometr (dziesiątki + szóstka – 44.28/43.09/41.54/22.48) na koniec 1km truchtu

Razem tydzień: 146km
19.pn (8km) 8km + g
20.wt (13km) 13km + g (kontuzja vastus medialis / przeciążenie lewej nogi)
21.sr choroba / kontuzja vastus medialis
22.cw choroba / vastus medialis
23.pt choroba / kontuzja vastus medialis
24.sb choroba / kontuzja vastus medialis
25.nd (6km) 6km+g

Razem tydzień: 27km
26.pn (10km) 10km +g
27.wt (12km) 10km + g + 10x100m
28.sr (20km) 20km + g
29.cw (20km) 18km+g+10x100m
30.pt (25km) 4km+g+5x100m + 3x5km p1km (19.21/20/22)
1.sb (20km) 20km +g
2.nd (22km) 4km+g+5x100m + 5km(19.06)p1km+3km(11.12)p1km+2km(7.18) p1km+1km (3.25)+3km

Razem tydzień: 129km
3.pn (15km) 15km+g
4.wt (20km) 6km+g+5x100m+5x1km+g (3.36/27/27/25/22) + 4km
5.sr (12km) 12km+g
6.cw (12km) 12km+g
7.pt (10km) 10km + g
8.sb (7km) 6km + g+5x100m
9.nd (44km) MARATON RZESZÓW 9m-ce 2:46.57 (półmetek 1:21.30)

Razem tydzień: 120km

Trening był bardzo przyjemny i fajny – mimo dość sporego kilometrażu jak na jeden trening dziennie czułem się świetnie, czasem tylko męcząc się z bólem mięśni dwugłowych. Najgorsze przyszło dwa tygodnie przed maratonem w Katowicach, najpierw zwykłe ukłucie w kolanie, gdzie przez 3 dni miałem ciężko chodzić, a następnie w trakcie tego się przeziębiłem i wybiło to kompletnie cały nasz plan na ten maraton do tego stopnia, że musieliśmy z niego zrezygnować. Po chorobie było mi ciężko przebiec choćby 5km.

Jednak tak szybko się nie poddaje – bardzo zależało mi na tym, by te przygotowania nie poszły na marne, mimo tego, iż w zasadzie od początku miałem pecha, który delikatnie mówiąc, nie kończył się.

Po rezygnacji z Warszawy i Katowic w zasadzie w ostatniej chwili decydujemy się na Rzeszów.

Ostatnie dwa tygodnie przygotowań szły ciężko – zrezygnowaliśmy z diety, a także jakościowo treningi nie wyglądały dobrze – w zasadzie nie potrafiłem ukończyć treningu w tempie maratonu (gdzieś ta choroba jeszcze we mnie siedziała, co wyszło ostatecznie po 32km biegu)

Pewności siebie miał dodać rozruch dzień przed maratonem, pod koniec którego dostałem postrzału (lumbago) i zastanawiałem się czy w ogóle warto mi jechać prawie 300km na zawody, których nie mam siły ukończyć.

Przyszedł dzień zawodów, brak pewności siebie, a także ból w krzyżu zupełnie odebrały mi radość ze startu, a moim celem na linii startu było w zasadzie spróbowanie biegu do 20-25km, po czym myślałem o zejściu. O dziwo plecy bardzo bolały lecz dałem radę biegnąć i po 5km wiedziałem, że bieg ukończę jednak bałem się, że stanie się coś złego.

Rozpocząłem bardzo asekuracyjnie po 3.55-4.00 /km, gdzie 10km minąłem w około 38.40 i czułem się dość świeżo, fajnie biegło się do około 18km gdzie razem z Adamem Jagieło z Rudy zmienialiśmy się co około kilometr na prowadzeniu. Adam osłabł, ja półmetek minąłem w 1:21.30 i czułem się świetnie w zasadzie widziałem szanse na złamanie 2:40 – niestety zostałem sam z zawodnikiem, który delikatnie mówiąc nie kwapił się do współpracy i po 23km zaczęło mocno wiać w twarz, co utrudniało praktycznie samotny bieg- z sępem na plecach. Zacząłem się mocno obawiać, co będzie za 2 – 5 czy 7km – tempo jednak cały czas utrzymywało się w okolicach 3:48-3.55. Do 30km dobiegłem względnie bez większych kryzysów, w zasadzie dwa następne także. Jednak zaczęły dawać o sobie dwugłowe i tu miałem chwile na podjęcie decyzji – walić dalej tym tempem narażając się na skurcze i na nieukończenie czy zwolnić i na spokojnie ukończyć stawiając czas jako sprawę drugorzędną- wybrałem opcje nr II, co było jak się okazało decyzją trafną gdyż kolejne kilometry nie polepszały stanu moich dwójek. Kilometry od 32-41 mijały w okolicach 4.10/km – jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się biegnąc coraz wolniej, a zyskiwać przewagę nad kimś (po prostu wolniej słabłem). Na 40km już cieszyłem się, że za kilka minut będę miał to z głowy wtedy uświadomiłem sobie ile psychicznie nerwów kosztował mnie ten maraton – w zasadzie to była psychiczna mordęga i bardziej chodzi mi o same przygotowania i komplikacje niż o same zawody.

Na 41km ni stad ni zowąd zjawił się za moimi plecami zawodnik (miałem może nad nim ze 100m przewagi), a i ona zmniejszała się bardzo szybko – postanowiłem z siebie wykrzesać ile się da tak, że na zegarku na ostatnich metrach wszedłem na 3.30/km (więc siła była jeszcze, tylko brak pewności siebie) finiszowałem 9 open z czasem 2:46.57 – cieszyłem się mimo, iż po cichu liczyłem na dużo lepszy czas – ale biorąc pod uwagę pecha który ewidentnie mnie nie opuszczał, jestem zadowolony.

P.S. nie dałem się dogonić.

Specjalne podziękowania (Małgosi za wyrozumiałość, wsparcie duchowe i psychiczne, dr Mariuszowi Kokoszowi za trafną diagnozę i doprowadzenie moich nóg do porządku, fizjoterapeucie Michałowi Janicy za głęboki masaż moich nóg (była to nawiasem mówiąc jedna z mniej przyjemnych rzeczy jaka mi się trafiła).

marek_maraton

1 850 razy czytano 2 363 razy czytano 2 463 razy czytano 2 552 razy czytano 2 361 razy czytano 1 960 razy czytano 1 742 razy czytano 2 236 razy czytano 7 271 razy czytano 1 784 razy czytano 1 805 razy czytano 2 108 razy czytano 1 743 razy czytano 2 716 razy czytano 1 689 razy czytano 3 763 razy czytano

Bieg 7 Szczytów słowami
jego zdobywcy – Adama

Bieg dedykuję tym, których zawiodłem.

B7S – główny cel, wyzwanie 2015, kolejna bariera do pokonania.

Zabieram Mateusza  z Katowic. Spotykamy się na starcie od roku na wszystkich dłuższych imprezach, potem młodzieniec pędzi w granicach pudła, a ja ogony. Meldujemy się w Lądku Zdroju przed 15.00. Idealnie. Spokojnie pobieramy Czytaj dalej

2 101 razy czytano 2 717 razy czytano 1 878 razy czytano