Rok 2015 miał być spełnieniem marzeń. Cel jeden – sprecyzowany i dawno zaplanowany: Zurich Marató de Barcelona. Tak, tak, piękny debiut na królewskim dystansie w Katalońskiej stolicy. Nic więcej nie potrzebowałam, nic więcej nie oczekiwałam w 2015 roku, jak tylko zostać maratończykiem.
Ale zacznijmy od samego początku…
Pierwszy start w styczniu był zaplanowany, aby wesprzeć Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, czyli Bieruński Bieg Utopca … biegamy, pomagamy i wygrywamy… pierwszy start w Nowym Roku i pierwsze miejsce w K1. Rok rozpoczęty na pełnej fali! ,
Kolejne starty były bardzo okolicznościowe, dla zabawy, uczczenia, czy charytatywne. Bieg po Serce Zbója Szczyrka, Bieg Walentynkowy oraz Bieg Górski Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Wielkimi krokami nadszedł marzec… najważniejszy dla mnie start – Barcelono! nadchodzę na podbój! 42km 195m – dystans, który doprowadził mnie do łez na mecie i uczył na nowo chodzić, dystans, który dał mi nową osobowość i prawdziwy charakter, dystans, który pokazał, jak się walczy, pomimo wszystko i ile wart jest wysiłek wkładany we własną pasję, dystans, który pozwolił czerpać mi z bólu radość i uwolnił hart walki.
Realizacja głównego planu pozwoliła na bawienie się następnymi biegami … w drodze był Żywiecki Półmaraton, Cracovia Maraton, Bieg Fortuna 10km w Cieszynie, Bieg Wadowicki w rodzinnym mieście Papieża Jana Pawła II, gdzie z wielkim trudem wywalczyłam 3 miejsce w K1…
majówka trwała.. – obowiązkowy 23. Bieg Fiata, który biegłam paręnaście godzin po wadowickich biegowych eskapadach. Podobno sport to zdrowie także Bieg Po Zdrowie nie mógł mnie ominąć.
Kolejno postawiłam na górskie starty. Bieg Górski Na Hrobaczą Łąkę – wróciłam ze złotem, wygrana w Juniorach! Był pięknie uwieńczony debiut z 3 miejscem do lat 25 w Górskim Półmaratonie…
Wymieniać mogłabym tak w kółko, ile dobrego spotkało mnie w tym roku. Były sukcesy ważne i mniej ważne… Nie mogłam zrealizować od połowy roku większości planów przez kontuzję, z którą borykam się do dziś, lecz to druga połowa sezonu przyniosła mi największe zwycięstwa i nowe życiówki na każdym dystansie. 2 miejsce w K1 w "Jastrzębskiej Dziesiątce" dało nadzieję na lepsze starty. Kolejno wygrane w swojej kategorii Międzynarodowe Mistrzostwa Krakowa w Biegach Górskich. Ostatnie podium w tym roku to 2 miejsce w K1 w Biegu Legionów zorganizowanym z okazji uczczenia święta Odzyskania Niepodległości.
Na tym nie zakończyłam roku… czekało wyzwanie – Valencia Maraton Trinidad Alfonso. Tak pokochałam hiszpańską aurę, że postanowiłam pobiec królewski dystans w Walencji. Miasto pełne uroku, jak i sam maraton pełen uroku. Około 25 tysięcy biegaczy, 25 stopniowy upał i 42 km, na których było 120 punktów dopingujących. Wierzcie bądź nie, ale większej imprezy nie widziałam i to w samym centrum miasta, która miała miejsce na ulicy! Maraton w Walencji przypomniał mi po raz kolejny co to ból i walka z własnymi słabościami… ale walka, w której wywalczyłam 4 miejsce w swojej kategorii tłumacząc na Polski "Nadzieja Atletyki". Miejsce poza podium, lecz dla mnie to największy sukces, gdyż na arenie międzynarodowej; biegli ludzie z całego świata, a ja walczyłam do ostatniego metra, gdy nogi już biec dalej nie chciały.
Startów mniej znaczących było w tym roku jeszcze sporo. Jednak pozostały jeszcze 3 wyjątkowe zawody, które chciałabym uwzględnić. "Wymiatacze" – dość ekstremalna zabawa i rywalizacja. Udział w Triathlonie – znaczył dla mnie bardzo dużo, gdyż w miesiąc nauczyłam się "pływać". Upartość i zawziętość czasami potrafi zdziałać wiele. Nadwiślański Rajd Przygodowy. Zabawa dla całej rodziny i prawdziwa przygoda z rywalizacją… drużynowo zajęłam z mamą 2 miejsce.
Rok pełen niespodzianek. Te 12 miesięcy dało mi więcej, niż pół mojego życia. Począwszy od wspaniałych ludzi i przyjaciół, których poznałam – trafiłam do wspaniałej grupy, jaką jest Rozbiegamy To Miasto – Czechowice-Dziedzice, a kończąc na spełnieniu marzeń i sukcesach. Nie mogę zapomnieć, iż praktycznie każde zawody biegam z moją mamą, która mnie wspiera i osiąga również niesamowite wyniki.
No i tak na zakończenie wspomnę jeszcze, że zostałam Ambasadorem największego Festiwalu Biegowego w Polsce – Festiwalu Biegów w Krynicy. To również coś bardzo ważnego dla mnie z osiągnięć tego roku
Nie licze w ilu zawodach startowałam w tym roku, nie licze ile kilometrów przebiegłam, nie licze godzin poświęconych na treningi, nie licze trofeów, ani nawet nie pamiętam dokładnie swoich życiówek…
Ale za to wszystkie wspomnienia zostają ze mną w sercu.
Barcelon to piękne miasto i idealne do bieganie. Jesteśmy z Wrocławia i byliśmy w tym mieście rok temu. Faktycznie wspaniała i niesamowita przygoda. Pięknie tam można pobiegać, każdy jakby bardziej zadowolony z życia i ze sportu tam jest 😉 Pozdrawiam, Kamil 😉